Temat represji stalinowskich na Białorusi jest mi bardzo bliski z powodów osobistych. Dlatego też zdecydowałem się na recenzję tej zapomnianej, ale jakże aktualnej dziś publikacji. W świetle dzisiejszych wydarzeń, ta książka jakby nabiera świeżości. Jest pomnikiem, dowodem na to jaką cenę poniósł zarówno naród polski jak i białoruski w ramach tzw. “wyzwalania” przez komunistów. Przypomina nam o tragicznych wydarzeniach, które poprzedzały tzw. wyzwoleńczy pochód na zachodnią Białoruś. Wiele rodzin na Białorusi zostało dotkniętych represjami stalinowskimi. Tak się też stało i w przypadku mojej rodziny. Mój pradziadek Kazimierz Kosiński po kampanii wrześniowej 1939 r. został zesłany na Sybir, spędził dwa lata w pracach niewolniczych, po 1941 r. udało mu się wstąpić w szeregi Armii Andersa. Mój dziadek Piotr Boradyn po wojnie spędził dużo lat w łagrach w Kazachstanie za swą działalność w podziemiu niepodległościowym.
Nieżyjący już autor książki Jewgienij Gorelik jest znanym białoruskim badaczem stalinowskich represji. Zaczął się interesować tym tematem w czasach “pieriestrojki”, kiedy to właśnie zostały odkryte mogiły setek tysięcy ludzi w Kuropatach pod Mińskiem. Był absolwentem Wydziału Dziennikarskiego Białoruskiego Uniwersytetu Państwowego. Pracował w gazetach, agencji informacyjnej ZSRR oraz w służbie prasowej Wspólnoty Niepodległych Państw w Mińsku. Wśród jego najbardziej znanych prac warto wymienić “Kuropaty-śledztwo trwa”, napisana we współautorstwie z Gieorgijem Tarnawskim i Waleriem Sobolewem oraz “Kuropaty polski ślad”, za którą autor został odznaczony nagrodą czasopisma naukowego “Przegląd Wschodni” w 1996 roku.
Sądze, że jak na tamte czasy, jest to dość solidna i cenna praca. Autor jako jeden z pierwszych białoruskich historyków, dotarł do odkrycia prawdy po długich latach sowieckiej cenzury i milczenia w kwestiach związanych z represjami stalinowskimi. Nie jest to pierwsze dzieło, które porusza temat Kuropat. Pierwszą publikacją obnażającą prawdę o zbrodni w Kuropatach był artykuł, który ukazał się 3 czerwca 1988 na łamach gazety „Litaratura i Mastactwa” autorstwa Zianona Pazniaka i Jauhiena Szmyhalowa Kuropaty – droga śmierci. Później powstały takie prace zbiorowe jak “Kuropaty- śledztwo trwa” napisana we współautorstwie (Tarnawskij G., Sobolew W.,Gorelik J.), “Wybaczcie…” autorstwa Adamuszko W. i inne. Jednak z pewnością śmiem twierdzić, że jest to pierwsza taka obszerna publikacja naukowa, która opisuje losy Polaków podczas czystek stalinowskich w ZSRR. Książka obejmuje okres operacji polskiej NKWD w latach 1937-1938, jak również opisuje skutki działań władz radzieckich wobec Polaków po tzw. „ marszu wyzwoleńczym” Armii Czerwonej we wrześniu 1939 roku. Celem autora niniejszej książki było przede wszystkim ukazanie losu ludzi, którzy skończyli swoje życie w katowniach NKWD i zesłańców, o czym autor sam pisze we wstępie i o czym świadczą liczne aneksy nazwisk skazanych. Autor opiera się na archiwalnych dokumentach radzieckich, udało mu się również sięgnąć po dokumenty z tajnych zasobów archiwów KGB Białorusi i FS Kontrwywiadu Rosji, niedostępnych wcześniej dla przeciętnego obywatela. Opisuje również wiele gorzkich zdarzeń na podstawie wspomnień mieszkańców białoruskich miast i wsi, którzy byli świadkami i uczestnikami tych ponurych lat.
Polski ślad w Kuropatach został ujawniony w 1988r., kiedy to w wyniku ekshumacji znalezione zostały liczne rzeczy z napisem “Made in Poland”. Autor książki stawia ważne pytania. Jak tu trafiły? Kim byli ich właściciele? Jak to się stało? Jak wynika z ujawnionych dokumentów, większość została wymordowana z tego powodu, iż miała pochodzenie polskie, albo w jakikolwiek sposób była związana z Polską. Łączył tych ludzi, wspólny, niesprawiedliwy los. Przeszedłszy przez tortury w kazamatach NKWD przyznawali się do zarzucanej im winy. Potem byli skazywani przez “trójki” na karę śmierci. Ludzi dowożono żwirowaną drogą, ciągnącą się od Traktu Łohojskiego do Zasławia i dalej- do polskiej granicy. Miejscowi nazywali ją “drogą śmierci” Nazwiska te i wyroki ujrzały światło dzienne dopiero w latach 1990-ch.Prawie wszystkim ofiarom stawiano fałszywe zarzuty rzekomego szpiegostwa na rzecz Polski w celu oderwania Białorusi od Związku Radzieckiego. Wszyscy pochowani należeli do ludności cywilnej. Głównie były to osoby z niższych warstw społecznych, odnalezieni także zostali przedstawiciele inteligencji i kobiety. Większość ofiar polskiego pochodzenia przypada na okres tzw. “Operacji Polskiej NKWD” z 1937-1938. Ustalono, że pochowani pochodzili z różnych regionów obecnej Białorusi. Znaczna część pochodziła z terytoriów II Rzeczypospolitej włączonych w 1939 do ZSRR.
NKWD rozstrzeliwało ludzi w podmińskich Kuropatach, Drozdach, Masiukowszczynie i innych miejscach. Dzisiaj tam są tylko zbiorowe groby. Autor doszedł na podstawie analizy dokumentów KGB do wniosku, iż ogółem na terenie Białorusi rozstrzelano 25 064 osoby. Jednak wiele okoliczności wskazuje że liczba ta nie jest pełna. Tak znany białoruski działacz niepodległościowy Zianon Pazniak zaznacza , że prawdziwa liczba pochowanych w Kuropatach może sięgać 220–250 tysięcy, ponieważ istnieją groby o rozmiarach większych od zbadanych, a także mnóstwo mogił, które uległy zniszczeniu na przełomie lat 50. i 60. Badacze po zakończeniu procesu ekshumacji szczątków z 1988r. zaznaczyli w swoim sprawozdaniu, że wcześniej w tym miejscu ktoś już przeprowadzał ekshumację, na co wskazuje znaczna rozbieżność w liczbie znalezionych czaszek i par kości. Wielokrotnie z prośbą do władz białoruskich o możliwość dalszych ekshumacji na terenach Białorusi zabiegał polski IPN. Jednak dopiero w 2017 roku naukowcy z IPN-u, po raz pierwszy od wielu lat prowadzili prace archeologiczno-ekshumacyjne na Białorusi. Do dziś wiele ofiar stalinizmu na Białorusi nie ma godnego miejsca pochówku, do dziś nie zbadane zostały wszystkie miejsca zbrodni. A więc uznać należy że liczba ta nie jest ostateczna.
Sporną kwestią wokół Kuropat pozostaje sprawa oficerów polskich z tzw. “listy katyńskiej”. Autor książki nie znalazł potwierdzenia w tej sprawie. Jednak zadaje się pytaniem: “Ale kto wie, jakie tajemnice kryje 500 pozostałych, nietkniętych jeszcze mogił?” To prawda , bo do dzisiaj pozostają nieznane karty tej tajemnicy. Większość historyków na podstawie sowieckiej dokumentacji uznaje istnienie białoruskiej listy katyńskej (dokument, który zawiera nazwiska setek Polaków zamordowanych w więzieniach na terenie stolicy BSRR), jednak miejsca ich spoczynku nie są znane. Z notatki kierownika KGB ZSRR A. Szelepina z 3 kwietnia 1959 roku okazuje się, że na Białorusi z listy katyńskiej zostało straconych 3 870 osób. Negatywne nastawienie do upamiętnienia polskich żołnierzy mają niektóre środowiska białoruskich narodowców. Tak zdaniem lidera Konserwatywno-Chrześcijańskiej Partii BNF Zianona Paźniaka inicjatywa upamiętnienia polskich żołnierzy, jest próbą fałszowania prawdy historycznej i ma zamiar wywołania szumu medialnego, mającego na celu “przeorientowanie w świadomości ludzi Kuropat” (jako pomnika ludobójstwa bolszewickiego) w miejsce zniszczenia polskich oficerów z listy katyńskiej.
Książka została wydana w 1996r. kiedy ówczesna propaganda rozprawiała o rzekomych niemieckich zbrodniach w Kuropatach. Jednak po wszystkich kolejnych śledztwach, zaczęto omijać ten temat na wszelkie możliwe sposoby. Władze nie tylko lekceważyły tę kwestię, ale i stawiały różnego rodzaju przeszkody w uwiecznianiu pamięci ofiar stalinizmu. Od tamtej pory właściwie nic się nie zmieniło. Oficjalna historiografia w dalszym ciągu dąży do rehabilitacji stalinizmu.