2 lutego przypadła 77. rocznica publicznej egzekucji polskiego patrioty, żołnierza AK Okręgu Nowogródek  Jerzego Bokłażca. Jak podaje portal znadniemna.pl, z tej okazji na symbolicznym grobie ppor. Jerzego Bokłażca i ppor. Czesława Zajączkowskiego „Ragnera” w Lidzie pojawiły się kwiaty i płonące znicze.

Ppor. Jerzy Bokłażec “Pazurkiewicz”- żołnierz Armii Krajowej. W stopniu podporucznika dowodził kompanią w 4. batalionie 77. Pułku Piechoty AK.

fot. znadniemna.pl

fot. znadniemna.pl

 

Wśród świadków aresztowania Jerzego Bokłażca był jego brat, Ryszard. Oto jego relacja.

Zdarzenie miało miejsce późną jesienią – październik albo początek listopada 1944 r. Wieś Klukowicze. Dom osadnika wojskowego pana Juszkiewicza (…). Rodzina nasza przez okres okupacji niemieckiej mieszkała właśnie u pana Juszkiewicza. W nocy, gdy już wszyscy spali, dom został okrążony przez oddziały NKWD. W domu był mój brat Jerzy, który po powrocie spod Wilna przyszedł odwiedzić rodzinę. Gdy Rosjanie weszli do domu, aresztowali brata i jego adiutanta (…). W momencie aresztowania Rosjanie nie wiedzieli, kogo aresztowali. Po kilku uderzeniach w twarz dowiedzieli się od adiutanta, że aresztowali „Pazurkiewicza”. (…)

Natychmiast bratem zainteresował się oficer dowodzący. Żołnierze przestali popychać, a oficer prowadził w miarę spokojną rozmowę (zwiększono ilość pilnujących żołnierzy). Namawiał brata, aby zgodził się na współpracę z nimi – że pojedzie do Moskwy i niczego nie będzie mu brakowało. Po kategorycznej odmowie oficer zwrócił się do ojca, aby namówił swego syna do współpracy. Ojciec odmówił. W dalszej części przesłuchania zostaliśmy wyproszeni do mieszkania gospodarza. Jedynie ojciec kilkakrotnie był wzywany. Oficer NKWD powiedział ojcu: „Znajesz papasza, ja chacieł jewo udarić w lico, no ruka mienia nie podniałaś. Eto wielikij czeławiek, żałka szto nie choczet z nami rabotać”. Jeszcze przez jakiś czas słyszeliśmy podniesione głosy sowietów. Potem obaj zostali wsadzeni na furmankę i wywiezieni do Lidy, do więzienia. Rodzice kilkakrotnie dostawali informację, że ich syn Jerzy jest torturowany, lecz trzyma się dzielnie. Drugiego lutego 1945 roku został powieszony publicznie w Lidzie. Naoczni świadkowie mówią, że tuż przed śmiercią wykrzyknął: „Niech żyje Polska”.

Wysyłam
Ocena czytelników
0 (0 głosów)