Reżimowy propagandysta Aleksander Szpakowski oskarżył państwa Zachodnie o wspieranie białoruskich jednostek ochotniczych walczących u boku ukraińskiej armii.
„Teraz, na tle działań wojennych na Ukrainie, nikt nie będzie zaskoczony rozprzestrzenianiem się ognia na Białoruś” – pisze Szpakowski.
Przy okazji, bardzo nisko ocenia potencjał swoich rodaków.
„Żaden batalion Kalinowskiego nie stanie się armią inwazyjną” – pisze Szpakowski. – Ale nawet jeśli zachodnie wywiady przeczeszą całą białoruską emigrację, to wyskrobią najwyżej 2 tys. bojowników, którzy będą spełniać tylko funkcje policyjne. Oczywiście, z trzech stron nadejdą siły operacji specjalnych państw sąsiednich, które będą przebrane za „białoruskich ochotników”. Dlatego właśnie komponent medialny, PR, jest głównym zadaniem tzw. komponentu medialnego kalinowców na Ukrainie. Do czasu agresji świat powinien wiedzieć, że białoruska opozycja ma komponent wojskowy” – pisze Szpakowski.
Białoruski politolog przestrzega, że reżim Łukaszenki przed takim scenariuszem chroni rosyjski parasol nuklearny.
„Rosyjscy koledzy mówią jasno: w przypadku agresji na Białoruś, w tym agresji hybrydowej, na Warszawę (stolicę Polski) zostanie skierowane uderzenie jądrowe – podkreśla Szpakowski. – Dlatego zachęcam Polaków, aby to przemyśleli. Bo będziecie potem jęczeć i płakać. Jak w 1939 r”.
Źródło: nashaniva.com, kresy24.pl