81 lat temu, 28 maja 1941 r. do niemieckiego obozu koncentracyjnego KL Auschwitz deportowano św. Maksymiliana Kolbego. W obozie zakonnik oddał swoje życie, aby uratować polskiego żołnierza Franciszka Gajowniczka. Polski franciszkanin został wyniesiony na ołtarze podczas beatyfikacji w 1971 r. przez papieża Jana Pawła II.

Rajmund Kolbe urodził się 8 stycznia 1894 roku w Zduńskiej Woli w ówczesnym zaborze rosyjskim. Kolbowie byli pobożną i patriotyczna rodziną. Często podróżowali na Jasną Górę, gdzie Czarna Madonna z Częstochowy była czczona od wieków. Częstochowa była zawsze głównym centrum duchowości Polaków i miała również wpływ na przyszłe życie Rajmunda. Podobnie jak św. Franciszek z Asyżu, tak i Rajmund przeszedł transformację powołaniową. Początkowo zamierzał wstąpić do wojska, ale jako 13-latek zdecydował wraz ze starszym bratem Franciszkiem dołączyć do Franciszkanów Konwentualnych. Po wstąpieniu do nowicjatu w 1910 roku Rajmund otrzymał habit i nowe imię Maksymiliana Marii.

Rycerski duch odkryty dzięki oddaniu się Matce Bożej stał się przewodnią cechą Maksymiliana. Jako wspaniały lider i organizator chciał przekształcać swoje pomysły w konkretne działanie. Jeszcze przed święceniami założył „Rycerstwo Niepokalanej” – ruch ewangelizacyjny, który miał przybliżać ludzi do Boga. Miał nadzieję na nawrócenie grzeszników i wrogów Kościoła przez wstawiennictwo Maryi Dziewicy. Już w roku 1927 budował „Miasto Niepokalanej” w Niepokalanowie koło Warszawy. To tu mobilizował swych współbraci franciszkanów i stosował najnowsze zdobycze techniki, by rozpowszechniać swoje przesłanie. Założył niezwykłą drukarnię, rozprowadzał milionowy nakład „Rycerza Niepokalanej” i nadawał audycje radiowe. Niepokalanów stał się duchowym drogowskazem dla Polski, ale Maksymilian nie chciał ograniczać swojego przesłania wyłącznie do ojczyzny. Miał nadzieję na rozpowszechnienie czci Maryi Dziewicy na cały świat.

We wczesnych latach 30. rozszerzył swoją misję na Japonię, gdzie założył gazetę, klasztor i seminarium. Jednak, gdy nad światem zawisły chmury zapowiadające tragedię drugiej wojny światowej, ojciec Maksymilian powrócił do Polski. Ponownie rzucił się w wir pisania, promowania życia rodzinnego, przestrzegania przed nadchodzącym kryzysem spowodowanym ideologią nienawiści. Gdy w 1939 roku wybuchła wojna, Niepokalanów stał się schronieniem dla wszystkich uciekających przed prześladowaniami. Nikomu nie odmówiono pomocy. Około 2000 Żydów ukrywało się w klasztorze franciszkanów. Wkrótce wódz Rycerzy Niepokalanej złoży ostateczną ofiarę za swą dobroć.

Na początku 1941 roku Maksymilian został aresztowany przez gestapo, a następnie wywieziony do Auschwitz jako więzień polityczny. Wytatułowano mu numer 16670. Jednak, nawet w obliczu piekła obozu koncentracyjnego, ojciec Maksymilian troszczył się o dobro duchowe i fizyczne współwięźniów. Latem 1941 roku, gdy jednemu z nich udało się zbiec, komendant obozu zadecydował surowo ukarać pozostałych. W czasie codziennego apelu wybrał przypadkowych dziesięciu mężczyzn na śmierć w bunkrze głodowym.

Jednym z nich był sierżant armii polskiej, Franciszek Gajowniczek, mąż i ojciec rodziny. Wtedy Maksymilian wystąpił z szeregu i powiedział, że chce zastąpić współwięźnia. Komendant obozu był zaskoczony zachowaniem franciszkańskiego księdza, ale pozwolił mu zamienić się miejscem ze skazańcem. Wszystkich dziesięciu odarto z ubrań i zamknięto w ciemnym bunkrze. Nawet wtedy, w ostatnich dniach, Maksymilian nauczał, że „nienawiść niszczy – a tylko miłość buduje”. Brak pożywienia i wody nie mógł jednak złamać ani ducha, ani ciała Maksymiliana. Żeby dokończyć dzieła, Niemcy uśmiercili więźnia zastrzykiem fenolu. Wiele lat później, podczas swej pierwszej podróży do ojczyzny, Jan Paweł II odwiedził celę śmierci Maksymiliana, ogłaszając go „Patronem naszego trudnego wieku”.

Źródło: kolbe.ca

Wysyłam
Ocena czytelników
0 (0 głosów)