Baranowicze, nazywane w okresie międzywojennym „polskim Chicago na Wschodzie” przeżywało wówczas prawdziwy “modowy” renesans. Ulice pełne eleganckich kobiet, a przede wszystkim urzekających stylem i dobrymi manierami dżentelmenów. Zobacz, jak wyglądało życie kresowego miasta dawniej.
„W Baranowiczach nie ma żadnych monumentalnych budowli ani nawet wygodnych bruków i chodników, ale za to jest „Poznański dom galanterii” bogato zaopatrzony w wykwintną galanterię dla eleganckich Pań i Panów, po które to artykuły jeździło się dotąd do Warszawy lub Wilna”, – w ten sposób przedwojenne reklamy zachęcały przyszłych klientów do odwiedzenia modnego sklepu.
Potrzeby mieszkańców Baranowicz w modnej odzieży, obuwiu i bieliźnie zaspokajały kilkadziesiąt rywalizujących między sobą sklepów oraz krawieckich i szewskich zakładów. Dowiedzieć się o niektórych można dzięki reklamom przedwojennych periodyków. Na przykład, właściciel „Polskiego sklepu galanterii i trykotaży” Grzegorz Kuczerenko ofiarował konsumentom: bieliznę męską i damską, koszule dzienne i nocne, kołnierzyki, krawaty, spinki do mankietów, broszki, pończochy, skarpetki, koronki. W dziale perfumeryjnym dostępne były: perfumy, pudry, kremy, wody kolońskie firm krajowych i zagranicznych, mydła toaletowe i wielu innych artykułów. Pracownia sukien i okryć damskich Marii Ciawłowskiej przy ulicy Szeptyckiego przyjmowała „wszelkie zamówienia, wykonywając je szybko, solidnie i uczciwie po możliwie umiarkowanych cenach”, natomiast zakład szewski Michała Radziszewskiego obiecywał „solidne wykonanie różnego rodzaju obuwia”.
Źródło: Dymitr Zagacki/polesie.org