Studiujący w Polsce obywatele Białorusi napotkali poważny problem: wymaga się od nich potwierdzenia wyników tzw. testowania scentralizowanego (odpowiednika matury na poziomie rozszerzonym). Dla niektórych oznacza to konieczność powrotu do ojczyzny, jednak ze względów bezpieczeństwa nie wszyscy mogą sobie na to pozwolić. Młodzi ludzie obawiają się, że mogą zostać wyrzuceni z uczelni. Problem ten opisał dziennik „Rzeczpospolita”.
Gazeta opisuje historię Darii Litwiniuk. Dziewczyna przyjechała do Polski w 2022 roku, a w 2024 roku rozpoczęła studia na Wydziale Psychologii Uniwersytetu Jagiellońskiego. Już będąc studentką, Daria dowiedziała się, że musi potwierdzić białoruski dokument o wykształceniu średnim. Zwróciła się do krakowskiego kuratorium, gdzie poinformowano ją, że potrzebne jest świadectwo z centralnego testu (CT). Jednak certyfikaty te są ważne tylko przez dwa lata. Oznacza to, że Daria musiałaby wrócić na Białoruś i przystąpić do CT. Zaznacza, że podczas procesu rekrutacyjnego nikt nie prosił jej o wyniki tych testów.
Inna studentka, Waleria, w ubiegłym roku została wydalona z uniwersytetu w Mińsku z powodów politycznych. Odbyła 15-dniowy areszt, wyjechała do Polski, została przyjęta do programu Kalinowskiego i rozpoczęła studia na Uniwersytecie Śląskim. W Polsce dziewczyna otrzymała dodatkową ochronę – jedną z form ochrony międzynarodowej. Nie może wrócić na Białoruś, aby przystąpić do CT.
Problem biurokratyczny, z którym zmagają się białoruscy kandydaci na studia i studenci, był wcześniej opisywany przez opozycyjny portal MOST. W listopadzie 2023 roku wygasła umowa między Białorusią a Polską o współpracy w dziedzinie edukacji, lecz jeszcze przed tym Białoruś zawiesiła jej działanie. Umowa przewidywała wzajemne uznawanie świadectw i dyplomów. Gdy przestała obowiązywać, polskie uczelnie zaczęły wymagać zaświadczeń potwierdzających legalność białoruskiej matury. Jednak ich uzyskanie na Białorusi jest praktycznie niemożliwe.
Aby uprościć sytuację, w Polsce wprowadzono poprawki do ustawy o pomocy obywatelom Ukrainy w związku z konfliktem zbrojnym. Pomimo nazwy dotyczy ona również Białorusinów. Ustawa stanowi, że potwierdzenie wykształcenia obcokrajowca, który uzyskał świadectwo w kraju, który wycofał się z umowy z Polską o uznawaniu dokumentów o wykształceniu, będzie dokonywane w drodze decyzji administracyjnej. Białoruś zalicza się do takich krajów.
Wielu interpretowało ten przepis jako rezygnację z dodatkowych wymagań dotyczących nostryfikacji – wystarczyłoby po prostu przedłożyć świadectwo w kuratorium. W rzeczywistości nie do końca tak jest. Zaświadczenia z Białorusi potwierdzające legalność świadectw są faktycznie nieobowiązkowe. Jednak kuratoria mają prawo ustalać własne kryteria uznawania świadectw i dyplomów. Niektóre na przykład wymagają certyfikatów CT. W praktyce podejście do uznawania dokumentów o wykształceniu Białorusinów różni się w zależności od województwa.
MSZ Polski zwróciło się już do MEN z prośbą, aby kuratoria podchodziły do rozwiązywania problemów Białorusinów z maksymalnym zrozumieniem.
Na problem zwróciła już uwagę społeczność demokratyczna. Swiatłana Cichanouska mówiła dla Rzeczpospolitej, że po raz pierwszy od wielu lat więcej białoruskich studentów wyjechało na studia do Rosji niż do krajów europejskich.
W Zjednoczonym Gabinecie Przejściowym, do którego napływają zgłoszenia białoruskich studentów, zauważono, że skala problemu jest duża i dotyczy wielu polskich miast.
“To katastrofa. Najzdolniejsi i najbardziej utalentowani białoruscy studenci, którzy nie trafią do Polski, pojadą na studia do Rosji” — mówi „Rzeczpospolitej” przedstawicielka gabinetu Alina Kouszyk.
Jarosław Książek, koordynator Programu Stypendialnego Rządu RP im. Konstantego Kalinowskiego, uważa, że w Polsce należy wypracować jednolite podejście do uznawania białoruskich dokumentów o wykształceniu:
“Mam wrażenie, że coś w polskim mechanizmie biurokratycznym nie zadziałało. Należałoby przeciąć ten gordyjski węzeł. Albo zgodzić się z tą sytuacją i powiedzieć Białorusinom, że nie dostaną się na studia w Polsce, albo znaleźć jakieś rozwiązanie”.
Problemy białoruskich studentów już podchwyciła reżimowa propaganda, która przekonuje, że „nikt na nich tam nie czeka”. Co więcej, dyrekcje białoruskich szkół średnich ostrzegają uczniów, by nie jechali na studia do „wrogiej Polski”.
Źródło: wb24.org/rp.pl/mostmedia.io
fot. pixabay