83 lata temu (1941) miało miejsce jedno z najważniejszych wydarzeń w historii polskiego ruchu oporu. Z lotniska RAF wystartował bombowiec Handley Page Halifax L-9618 „W”, pilotowany przez polską załogę pod dowództwem porucznika nawigatora Mariusza Wodzickiego. Celem misji było przerzucenie do okupowanej Polski grupy cichociemnych oraz kurierów Delegatury Rządu na Kraj. W operacji uczestniczyli m.in. dwaj wielcy bohaterowie z Kresów: mjr Maciej Kalenkiewicz „Kotwicz”, współtwórca idei cichociemnych, urodzony na ziemi wołkowyskiej, oraz por. Alfred Paczkowski „Wania”, wybitny cichociemny, pochodzący z ziemi prużańskiej.
Pod koniec 1939 roku we Francji kapitanowie Jan Górski i Maciej Kalenkiewicz przygotowali projekt wykorzystania samolotów i skoczków spadochronowych do nawiązania kontaktów z Polską. Ich inicjatywa spotkała się z odmową polskiego dowództwa. Młodzi oficerowie nie zrazili się tym i po ewakuacji do Wielkiej Brytanii kontynuowali prace mające doprowadzić do wprowadzenia szkolenia spadochronowego dla grupy oficerów, których celem byłoby utrzymywanie łączności z krajem lub prowadzenie działań dywersyjnych na terenach okupowanych. Artykuł Kalenkiewicza „O zdobywczą postawę polskiej polityki” zwrócił uwagę Naczelnego Wodza Władysława Sikorskiego. Niektóre zawarte w nim pomysły doczekały się realizacji – powstała 1 Samodzielna Brygada Spadochronowa oraz utworzono grupę żołnierzy-dywersantów – cichociemnych.
Pierwsza operacja przerzutu cichociemnych do okupowanej Polski miała miejsce w lutym 1941 roku. Pierwsza grupa spadochroniarzy po błędzie nawigatora wylądowała na terenach włączonych do Rzeszy. W tej sytuacji stracono zrzucone zasobniki ze sprzętem. Samolot wrócił do Anglii na resztkach paliwa. Po tej operacji na dziewięć miesięcy przerwano loty. Szkolenia cichociemnych prowadzono dalej. Jesienią 1941 roku do 138. Dywizjonu RAF wykonującego zrzuty z zaopatrzeniem dla ruchu oporu w krajach okupowanych przez III Rzeszę dołączono trzy polskie załogi. Polacy doskonale znali geografię swojego kraju z praktyki i zdecydowanie lepiej od Brytyjczyków radzili sobie z nocną nawigacją bez pomocy radaru i radia. W tym samym okresie do służby weszły samoloty Handley Page Halifax w wersji Mk.II, które po wymontowaniu wieżyczek z karabinami i zabraniu dodatkowych zbiorników paliwa osiągały zasięg trzech i pół tysiąca kilometrów.
W listopadzie 1941 roku przeprowadzono drugą operację przerzutu cichociemnych. Dzięki większemu zasięgowi samolotu wybrano bezpieczniejszą trasę wiodącą nad Danią. Lądowanie przebiegło bez większych problemów. Razem ze skoczkami zrzucono także dwie paczki i sześć zasobników. W kraju znalazły się m.in. cztery radiostacje i dwa odbiorniki radiowe. Spadochroniarze mieli ze sobą korespondencję dla Komendy Głównej Związku Walki Zbrojnej. Szczęście nie dopisało polskiej załodze samolotu, wskutek oblodzenia maszyny doszło do awarii systemu hydraulicznego. Podjęto decyzję o awaryjnym lądowaniu w neutralnej Szwecji. Samolot został spalony przez załogę.
Trzecia próba okazała się jedną z najbardziej dramatycznych. Operacja lotnicza „Jacket” rozpoczęła się 27 grudnia 1941 roku, kiedy z lotniska RAF wystartowała maszyna Handley Page Halifax L-9618 „W”. Polską załogą dowodził porucznik nawigator Mariusz Wodzicki. W samolocie znaleźli się cichociemni porucznik Marian Jurecki „Orawa”, major Maciej Kalenkiewicz „Kotwicz”, porucznik Alfred Paczkowski „Wania”, porucznik Andrzej Świątkowski „Amurat” oraz kurierzy Delegatury Rządu na Kraj podporucznik Tadeusz Chciuk „Celt” i kapral Wiktor Strzelecki „Buka”. Trasa lotu przebiegała nad Danią. Nad półwyspem Jutlandzkim samolot został ostrzelany przez obronę przeciwlotniczą. Planowo skoczkowie mieli lądować „na dziko” między Sochaczewem a Bolimowem, jednak na skutek błędu w nawigacji znaleźli się na terenach włączonych Rzeszy.
Lądowanie było bardzo pechowe, porucznik Jurecki zderzył się z drzewem i został mocno poturbowany, a „Wania” na oblodzonej kłodzie skręcił kostkę. Na miejscu zrzutu „Orawa” i „Amurat” mieli zająć się ukryciem spadochronów, a pozostali będąc pewnymi, że są pod Skierniewicami, ruszyli w drogę. Wkrótce napotkali patrol Grenzschutzu, zostali zatrzymani i zaprowadzeni do strażnicy. Podczas próby przeprowadzenia rewizji otworzyli ogień do zaskoczonych strażników granicznych. Polacy wykazali się sporą sprawnością, zlikwidowali prawie całą załogę, w strzelaninie ranny został jedynie „Kotwicz”, a cała czwórka zdołała przedostać się do Warszawy. Takiego szczęścia nie mieli „Orawa” i „Amurat”. Oni również natknęli się na Niemców, zginęli w walce ze strażnikami granicznymi.
Ironią losu tej samej nocy koło wsi Wiązowna pod Warszawą wylądowało sześciu innych spadochroniarzy. Była to tzw. pierwsza grupa inicjatywna Polskiej Partii Robotniczej. Nowotko, Finder, Mołojec, Kartin, Skoniecki i Rutkiewicz przybyli ze wschodu, przysłani przez Stalina, aby przygotować grunt pod wkroczenie Armii Czerwonej i późniejsze zniewolenie Polski.
Źródło: ckziumragowo.pl, facebook.com/profile.php?id=100068591022940