W Grodnie do dzisiaj zachowało się jedynie kilkadziesiąt unikatowych pieców kaflowych zdobiących wnętrza dawnych kamienic. W odróżnieniu od detali architektonicznych na fasadach nie podlegają one żadnej ochronie prawnej, więc wszystko zależy od decyzji obecnych właścicieli mieszkań czy biur. Jeszcze przed II wojną światową w niemal każdym domu stało kilka takich pieców, ale wraz z wprowadzeniem centralnego ogrzewania zaczęto je masowo likwidować. Grodzieński historyk Andrzej Waszkiewicz apeluje o zachowanie tego wyjątkowego dziedzictwa.
Przykłady kafli z Grodna można dziś podziwiać w Muzeum Historii Religii, kulturalnym centrum „Festiwalny”, a także w dawnej posiadłości Stanisławowo przy ulicy Timiriaziewa. Ponadto w niektórych prywatnych domach nadal działają piece zachowane z dawnych czasów.
Na terenie starego Grodna archeolodzy niemal na każdym kroku odkrywają fragmenty kafli pochodzących z XVI–XVIII wieku. Co więcej, przy ulicy Wielkiej Troickiej w 1898 roku natrafiono na ślady liczącego 400 lat warsztatu kaflarskiego.
Wśród najczęściej odnajdywanych w Grodnie typów kafli znajdują się egzemplarze z herbami dynastii Wazów oraz rodów magnackich, takich jak Radziwiłłowie czy Sapiehowie, a także kafle ozdobione motywami religijnymi, między innymi przedstawiające Zwiastowanie Najświętszej Maryi Panny.
Obecnie badacze z Grodna i Mińska pracują nad wydaniem katalogu historycznych pieców, pochodzących zarówno z miejscowych manufaktur, jak i z fabryk działających w innych regionach dawnego Imperium Rosyjskiego, Cesarstwa Niemieckiego czy innych krajach. W dokumentacji fotograficznej wspiera ich fotografka Swietłana Niestierienko.
„Zależy nam, by uratować jak najwięcej cennych pieców z końca XIX i pierwszej połowy XX wieku” — podkreśla Waszkiewicz. Wzywa on mieszkańców Grodna do zgłaszania informacji o zachowanych, dawnych piecach, aby można je było opisać i zabezpieczyć dla następnych pokoleń. Zainteresowani mogą dzwonić do krajoznawczego muzeum (tel. 71-86-95, Andrzej Waszkiewicz).
Pierwsza produkcja płytek na skalę przemysłową ruszyła w Grodnie w XIX wieku. W 1813 roku miasto odwiedził Franciszek Ksawery Drucki-Lubecki, który przez kilka miesięcy pełnił tu funkcję gubernatora. Choć był to krótki okres, Grodno zrobiło na nim tak duże wrażenie, że postanowił zorganizować tu swoją rezydencję. Nie budował nowego pałacu, tylko nabył dawne włości króla Stanisława Augusta Poniatowskiego, zwane Stanisławowem.
W 1820 roku hrabia Drucki-Lubecki założył w nowo zakupionej posiadłości manufakturę produkującą cegły. Surowca dostarczały złoża gliny leżące w rejonie dzisiejszych ulic Dubko, Dzierżyńskiego oraz Puszkina. Tutejsza glina miała charakterystyczne, żółtawe zabarwienie.
W 1886 roku cegielnia mogła się już poszczycić własnym budynkiem i maszyną parową o mocy ośmiu koni mechanicznych, a jej roczne zdolności produkcyjne wynosiły około 100 tysięcy cegieł. Na początku XX wieku wytwarzano tu także ceramiczną dachówkę, rury, betonowe schody z mozaiką i inne materiały budownicze. Ponieważ prace przy wydobyciu gliny wymagały dodatnich temperatur, zakład działał jedynie przez 125–140 dni w roku.
W 1894 roku Aleksander Medard Drucki-Lubecki zaczął przygotowywać projekt budowy nowej manufaktury. Planował postawić dwukondygnacyjny budynek poza obrębem miasta, za linią kolejową Petersburg–Warszawa. Wiosną 1895 roku faktycznie ruszyły prace budowlane.
Po śmierci Druckiego-Lubeckiego w 1908 roku manufakturę odziedziczyła Maria Drucka-Lubecka. Nie mogąc doglądać wszystkich przejętych majątków, zdecydowała się wydzierżawić zakład. W 1913 roku jego dzierżawcą został zamożny przedsiębiorca żydowskiego pochodzenia, Ber Merabi Klempner. Zawarł on umowę do 1919 roku, lecz kluczowe decyzje co do rozwoju fabryki pozostawały w rękach Marii.
Stanisławowska cegielnia była wówczas już nowoczesnym zakładem, w którym pracowało 28 osób (1900 r.). Poza mężczyznami zatrudniano tu także kobiety, pracujące 10 godzin dziennie.
W czasie I wojny światowej na terenie Grodna funkcjonowało dziesięć pieców do wypalania cegieł, które przy pełnym obłożeniu byłyby w stanie w jednym sezonie dostarczyć 45 milionów cegieł i setki tysięcy kafli. Takiej wydajności jednak nigdy nie osiągnięto, głównie z powodu ograniczonego popytu i problemów natury technologicznej. Należałoby bowiem sprowadzić około 750 wagonów węgla kamiennego, by wypalić tak potężną liczbę płytek.
W czasach sowieckich wszystkie zakłady budowlane w Grodnie upaństwowiono, a na początku lat 60. XX wieku przeniesiono je w okolice ulicy Gorkiego. Około 1970 roku produkcja kafli piecowych w mieście ustała zupełnie.
Do dzisiejszych czasów z dawnej tradycji kaflarskiej przetrwały właściwie tylko budynki dawnego zakładu w Stanisławowie przy ulicy Krasnoarmiejskiej oraz cegielni Arkina przy ulicy Lermontowa. Zabudowania przy Krasnoarmiejskiej przechodzą obecnie gruntowną renowację realizowaną przez prywatnych inwestorów.
Oprac. na podst. hrodna.life