Dziś mija 82 lata od słynnej ucieczki rotmistrza Witolda Pileckiego z niemieckiego obozu koncentracyjnego Auschwitz. Po 947 dniach spędzonych w piekle obozu, gdzie z narażeniem życia organizował konspirację i przekazywał światu informacje o niemieckich zbrodniach, w nocy z 26 na 27 kwietnia 1943 r. wraz z Janem Redzejem i Edwardem Ciesielskim przedostał się na wolność.
Pilecki trafił do Auschwitz celowo — 19 września 1940 r. podczas niemieckiej łapanki w Warszawie dał się aresztować pod fałszywym nazwiskiem Tomasza Serafińskiego. W obozie otrzymał numer 4859. Jego misja polegała na zdobyciu i przekazaniu przełożonym informacji o warunkach panujących w obozie oraz o popełnianych tam niemieckich zbrodniach. Następnie założył siatkę konspiracyjną i zorganizował łączność ze strukturami Polskiego Państwa Podziemnego.

Fotografia obozowa rotmistrza Pileckiego (fot. Państwowe Muzeum Auschwitz-Birkenau)
Samą ucieczkę rotmistrz opisał w następujący sposób:
“Wykorzystaliśmy nastrój świąt Wielkanocnych w obozie i mniejszą czujność fetujących władz. W wielką sobotę – udając chorego – przeniosłem się na „krankenbau” – na blok tyfusowy. Pierwszego dnia świąt „byłem chory”, gdyż piekarnia nie pracowała. Drugiego dnia świąt – musiałem wyjść ze szpitala, gdyż piekarnia zaczynała pracę. „Dowcip” – polegał na tym, żeby wbrew przepisom lagrowym wyrzucili mnie na inny blok i żeby tym blokiem był 15-sty, gdzie mieścili się piekarze, żeby mnie wbrew przepisom szpitalnym w ogóle po dwóch dniach wyrzucili z bloku tyfusowego, skąd nie wolno było wyjść bez kwarantanny i żeby mnie – zdrowego już – nie widział nikt, w czasie gdy „robiłem się” piekarzem. Blokowy myślał, że przychodzimy jako nowi piekarze do nowopowstającej piekarni. W miasteczku rozdzieliliśmy się na dwie grupy, 2 więźniów i 2 esesmanów idzie do małej piekarni, a my 6-ciu z 2 esesmanami poszliśmy do wielkiej. Pracowaliśmy ciężko. Gorąco z pieców wypędzało z nas setne już poty. Drzwi były zamknięte, nie mogliśmy być pewni, że po usunięciu wszystkich przeszkód – na pewno się otworzą – bo jeden zaczep był od zewnątrz. Musiały zajść szczęśliwe zbiegi okoliczności, by drogi przebiegających w różnych kierunkach piekarzy, a krzyżujące się ze śladami łażącego z kąta w kąt żołnierza – w rezultacie dały taki moment, gdy żadne oko na drzwi nie było skierowane, i jednocześnie musiało to się zbiec z momentem, kiedy my trzej byliśmy w pobliżu drzwi i mogliśmy nieznacznie zrobić skok po ubrania. Możliwości wyjścia z minuty na minutę się zwiększały, to znów malały – napięcie nerwów potęgowało się i słabło. Nareszcie moment odpowiedni. Podbiegam do 81, jednocześnie 82 przymyka na chwilę inne drzwi, naciskamy szybko na właściwe drzwi, wreszcie rozwarły się przed nami! Skok i pęd z ubraniem pod pachą. W towarzystwie 81 i 82 opuściłem obóz w Oświęcimiu w nocy z 26 na 27 kwietnia 1943. Byłem w tym piekle 947 dni i tyleż nocy. Trudno opisać piękno marszu tej pierwszej nocy i paru dni następnych. Po kłopotliwym przebrnięciu granicy Gubernatorstwa, zagłębiliśmy się w lasy Puszczy Niepołomickiej. Dnia 1 maja byłem z kolegami u celu”.

Od lewej: Jan Redzej, Witold Pilecki i Edward Ciesielski (fot. IPN)
Witold Pilecki pochodził z rodziny szlacheckiej herbu Leliwa, której majątek znajdował się w Sukurczach koło Lidy (obecnie na Białorusi). Po odzyskaniu majątku w 1926 r. Pilecki osiadł tam z rodziną i aktywnie uczestniczył w życiu lokalnej społeczności, m.in. zakładając mleczarnię, kółko rolnicze oraz angażując się w działalność społeczną i kulturalną. Dwór w Sukurczach był nie tylko jego domem, ale także miejscem, gdzie rozwijał swoje pasje artystyczne, tworząc obrazy zdobiące zarówno dwór, jak i okoliczne kościoły.

Witold Pilecki wraz z rodziną w majątku Sukurcze pod Lidą (fot. stylowydwor.pl)
Po II wojnie światowej, w wyniku zmian granic, majątek Pileckich znalazł się na terytorium Związku Radzieckiego. W latach 50. XX wieku dwór w Sukurczach został zniszczony przez władze sowieckie, a pozostałości majątku uległy całkowitej degradacji.
Źródło: wb24.org/muzeum1939.pl