Jerzy Żywalewski, obywatel Polski skazany na Białorusi w 2023 roku na cztery lata kolonii karnej za rzekomą działalność szpiegowską, udzielił wywiadu państwowemu kanałowi „Pierwszy Informacyjny”. Jak poinformował, do końca wyroku pozostało mu pięć miesięcy.

Według władz białoruskich, Żywalewski miał przekazywać informacje o polskich wojskowych i pogranicznikach polskim służbom specjalnym, do których rzekomo został zwerbowany na początku lat 2000. Sam skazany mówi, że prowadził w Grodnie mały biznes z żoną, który już nie istnieje, a jego 93-letnia matka w Polsce nie wie, że przebywa w więzieniu.

Mężczyzna podkreślił, że apelował od wyroku, ale sąd podtrzymał decyzję. Obecnie pracuje codziennie w kolonii, w zakładzie krawieckim. Po wyjściu na wolność chciałby zostać na Białorusi, choć liczy się z deportacją do Polski. Rozważa wyjazd do Holandii.

Część wypowiedzi prowadzącego została wycięta z wywiadu, ale Żywalewski powtarza je w swoich odpowiedziach. Propagandysta stara się doprowadzić do tego, by Żywalewski powiedział, że władze polskie go porzuciły. „Czy spodziewałem się, że strona polska mi pomoże? Tak, liczyłem na to. Ale znam rzeczywistość. Myślę, że trzeba być realistą” – powiedział Żywalewski.

Na jeszcze jedno wycięte pytanie odpowiedział: „Nie jestem w ogóle poinformowany o działaniach strony polskiej, o tym, co zrobiła w mojej sprawie. Nie wiem, czy mnie porzucili. Może nie. Każdy kraj, myślę, walczy o swojego obywatela w takim zakresie, na jaki pozwalają przepisy polskie i białoruskie”.

To już drugi taki wywiad z udziałem obywatela Polski skazanego na Białorusi – wcześniej wypowiedział się Tomasz Bereza, który również apelował o interwencję Warszawy.

Przeczytaj również: 

Łukaszenka gra więźniami. Reżimowe media szykują serię wywiadów ze skazanymi Polakami

Źródło: wb24.org/reform.news

Wysyłam
Ocena czytelników
0 (0 głosów)