85-letni grodnianin Andrzej Stępniewski odwiedził Białystok, by odkryć swoje korzenie. W rozmowie z portalem Mostmedia opowiedział o dramatycznych losach swojej rodziny: deportacji w walizce, ojcu zamordowanym przez NKWD, dziadku zmarłym w niemieckim obozie i dzieciństwie spędzonym na zesłaniu.

Choć mieszka na Florydzie i większość życia spędził w USA, jego historia to żywy zapis XX-wiecznych losów Polaków. Andrzej Stępniewski, urodzony w Grodnie w 1939 roku, wrócił do Polski z rodziną, by poznać przeszłość. Po raz drugi odwiedził Białystok, rodzinne miasto swojej matki Ireny. To właśnie z pobliskiego Grodna, 85 lat temu, zaczęła się jego droga przez Kazachstan, Palestynę i Stany Zjednoczone.

Ojciec Andrzeja, Zbigniew Stępniewski, był synem Edwarda Stępniewskiego – znanego grodzieńskiego farmaceuty i właściciela dwóch aptek: jednej na obecnym Placu Sowieckim (dziś muzeum), drugiej przy ulicy Antonowa. W latach 1922–1926 pełnił funkcję prezydenta Grodna.

Edward Stępniewski (źródło: z czasopisma Grodzieńskiego Uniwersytetu Medycznego, nr 4, 2010)

Zaledwie półroczny Andrzej został wywieziony z Grodna… w walizce. Jego matka, obawiając się, że NKWD odbierze jej dziecko, ukryła niemowlę w bagażu. Rodzinę Stępniewskich dotknęły obie okupacje: ojciec Zbigniew został zamordowany w Charkowie, a dziadek Edward zginął w niemieckim obozie w Stutthofie.

Irena Stępniewska, matka Andrzeja, ok. 1943–1944 r., gdzieś na Bliskim Wschodzie (fot. z archiwum rodziny Stępniewskich)

Andrzej i jego mama trafili na zesłanie do Kazachstanu, skąd później, wraz z Armią Andersa, przeszli przez Iran, Irak i Palestynę. – Moje pierwsze wspomnienia to jeepy, kuchnia wojskowa i zabawy z arabskimi dziećmi – wspomina. Do USA trafił jako trzynastolatek. Został oficerem Sił Powietrznych, a po latach – żeglarzem-emerytem.

Andrzej z mamą, ok. 1943–1944 r., Syria lub Palestyna (fot. z archiwum rodziny Stępniewskich)

“Z Grodna i z tamtych lat, kiedy byliśmy w Kazachstanie i szliśmy z Armią Andersa, prawie nic nam nie zostało. O śmierci ojca dowiedziałem się dopiero w Wielkiej Brytanii – wcześniej figurował jako zaginiony. Nigdy go nie widziałem, ale wiem, że był dobrym człowiekiem i wiele zrobił dla Grodna. Wiem też, że mama próbowała uzyskać odszkodowanie od władz polskich za utracony majątek w Grodnie, ale bezskutecznie. My – jak wielu uchodźców – straciliśmy wszystko poza życiem. A wielu Polaków straciło nawet to” – wspomina.

“Uważam się za szczęściarza. Cieszę się, że przyjechałem do Polski z rodziną – żeby chociaż trochę pokazać, skąd pochodzę, i opowiedzieć historię naszej rodziny. Naprawdę jestem dumny ze swojego polskiego pochodzenia” – dodaje.

Rodzina Stępniewskich nadal marzy, by odwiedzić Grodno – kiedy tylko sytuacja polityczna na Białorusi na to pozwoli.

Oprac. na podst. mostmedia.io

Zdj. główne: mostmedia.io

🤝 Pomóż Rodakom w walce o wolność słowa w kraju, gdzie za polskość płaci się najwyższą cenę! 🇵🇱

Nie pozwól, by polski głos na Białorusi zamilkł. 🔇

Wysyłam
Ocena czytelników
5 (2 głosów)